Verutiel - 2012-10-07 19:19:56

Nieznajomy napisał(a):
[Postrzępiona, pożółkła już karta z dziennika, napisana ciemnym atramentem, prawdopodobnie krwią bazyliszka]

Gdzieś daleko na północ od Giran?
Dolina Smoka. Tak. Dobrze pamiętam, gdy po raz pierwszy ujrzałem ogromną przełęcz, siedlisko wielu bestii. Byłem samotnym poszukiwaczem przygód, starałem się odkrywać nowe miejsca, poznawać świat, aż w końcu trafiłem tutaj. Kanion na pierwszy rzut oka wydawał się ogromny. Wysokie ściany rozchodziły się na kilkanaście metrów. Gdzieniegdzie dostrzegłem zieleń. Kilka chwil zastanawiałem się jak, w takim miejscu, ta malutka roślinka może przeżyć. Przecież Dolina wypełniona była śmiercią. Śmierć. Tak? to doskonałe słowo. Wszystko było obumarłe, bez życia.
Tuż przed wejściem przyglądałem się dłuższą chwilę dość dobrze uzbrojonemu szkieletowi. Stał twardo, niemal bez ruchu. W swych kościstych dłoniach trzymał miecz, z którego w górę unosiła się niebieska aura. Kilka dni później spotkałem pewnego starca. Imienia do tej pory nie pamiętam. Umknęło gdzieś pośród mrocznej strony tego miejsca. Z jego opowiadań owy szkielet to pierwszy strażnik Wielkiego Smoka. Stoi w tym miejscu od narodzin świata, by strzec wejścia, by mieć oko na każdego, który wchodzi do Doliny. Czy to co napisałem jest prawdą nie wiem? nigdy nie starałem się dociec prawdy.
W kanionie siedziałem już parę dni. To tutaj poznałem wielu ludzi, których szanuje i pamiętam do dziś. Zaprzyjaźniłem się z pewnym wojownikiem o imieniu Gavin. Był dobrym druhem i towarzyszem w boju. Wiele razy zapuszczaliśmy się w głąb Doliny by poznać tajemnice, jakie jeszcze przed nami kryje. Po nieco dłuższej wyprawie usiadłem tuż przed samym wejściem, by odpocząć. Wtedy to po raz pierwszy poczułem ból w ramieniu. Doskwierał niemiłosiernie. Zamknąłem oczy i oparłszy się o skalną ścianę zasnąłem. Nie drzemałem jednak zbyt długo. Obudziły mnie donośne krzyki, a co gorsza ziemia pod mym ciałem drżała jakby miała zaraz otworzyć się przede mną. W oddali ujrzałem niewielką gromadkę. Rycerze, magowie? Elfy, Ludzie. Każdy z nich siedział na ogromnej, zielonej bestii, a z jej pyska wydobywała się jasnożółta para. Stanęli na moment nieopodal mnie poczym zamienili ze sobą parę słów i ruszyli w głąb Doliny. Pozostał po nich tylko kurz?

Gdy powietrze oczyściło się z małych drobinek piasku ujrzałem po przeciwnej stronie młodą kobietę. Ubrana w ciemne szaty ze złotymi pasami po bokach siedziała samotnie na zielonej trawie, skubiąc jej większe łodyżki. W dłoniach trzymała dwa ostrza. Połyskiwały w blasku słonecznym rażąc mnie lekko w oczy. Zamyślona, samotna? ?Co taka piękna istota robi w tak parszywym miejscu? ? pomyślałem w jednej chwili. Nie mogłem oderwać od niej wzroku? wyglądała jak Anioł, który przyszedł tu w celu uświęcenia tego miejsca, zlikwidowania złych istot? ?Czy aż tak bardzo się pomyliłem??
W pewnym momencie kobieta uniosła głowę zerkając przed siebie. Rozglądnęła się na około, aż w końcu jej oczy zatrzymały się na mnie. Niemal momentalnie spuściłem wzrok. Było to jednak silniejsze ode mnie. Popatrzyłem raz jeszcze. Młoda kobieta uśmiechnęła się do mnie promiennie. Przez moje ciało przeszedł dreszcz, udało mi się tylko odwzajemnić uśmiech, który w tej sytuacji musiał wyglądać tragicznie?
Nie zastanawiałem się długo. To chyba było silniejsze ode mnie. Udałem się w kierunku samotnie siedzącej kobiety. Jej twarz wyglądała niezwykle promiennie, a jej śniada cera doskonale komponowała się z jej całym wizerunkiem. Miała duże, brązowe oczy wyglądające niczym dwa kamienie szlachetne, które połyskiwały co chwilę. Do tego jej piękne włosy, brązowe, przechodzące w rudy kolor powiewały delikatnie na wietrze.

***

Spotykaliśmy się w tym miejscu niemal codziennie. Niektóre nasze spotkania były przypadkowe, co sprawiało mi większą radość. Skłamałbym mówiąc, że nie polubiłem Sudery? Sudera, tak, tak właśnie miała na imię. Dużo mi o sobie opowiadała. Wybrała drogę Kapłanki, drogę dobra i praworządności dawno temu. Jej umiejętności przewyższały innych, jestem tego pewien i po dziś dzień to przekonanie umacnia się coraz bardziej.
Najbardziej uwielbiałem jej ?światełka?, miały ogromną moc. Pamiętam, jakby to było wczoraj, gdy zaprezentowała mi je po raz pierwszy. Jej dłonie a wraz z nimi cała jej postać unosiła się delikatnie nad ziemią. Wokół niej pojawiały się różne światełka, raz zielone, raz niebieskie, a jeszcze innymi razy żółte. Potrafiła wiele? tworzyć magiczne ptaki, kolorowe kule, jasnoniebieskie obwódki. To wszystko wyglądało jak bajka, jak sen pełen kolorów tęczy. Zaszczytem obdarowany jest ten, kto zna Sudere, kto został obdarzony jej mocą? Ja, z szerokim uśmiechem na twarzy mówię, że należę do tego grona.
Tak właśnie poznałem Sud? i tak to wszystko się zaczęło.

www.muoteck.pun.pl www.poekomny.pun.pl www.xiaolinshowdown.pun.pl www.rolkiopole.pun.pl www.stomatologia10.pun.pl